Volkswagen LT zadebiutował w Berlinie w kwietniu 1975 roku. W gamie samochodów użytkowych marki był podobną rewolucją jak Golf wśród modeli osobowych.
Oba samochody łączy zresztą pokrewieństwo stylistyczne. Kanciaste i skromnie ozdobione nadwozia odzwierciedlały ich charakter. Obydwa były funkcjonalne i „małe z wierzchu, duże w środku”. W Golfie znalazł się z przodu cały układ napędowy z poprzecznie umieszczonym silnikiem, a w LT cała kabina, wysunięta przed przednią oś. Golf był z tyłu „cały dla pasażerów”, a LT „cały dla ładunku”.
Wcześniej w ofercie Volkswagena dominowały samochody z silnikiem z tyłu. Poprzednikiem Golfa był słynny „garbus”, którego elementy posłużyły do zbudowania nie mniej znanego dostawczego „bulika”. Golf i LT wprowadziły Volkswagena w nową epokę, a nieco straszy od nich Passat „trochę” im pomógł.
Cały dla ciebie
Koncepcja furgonetki z kabiną „zwisającą z przodu” nie była nowa, ale odpowiadała nowemu duchowi, który zapanował w Volkswagenie u progu lat siedemdziesiątych. Firma poszukiwała dla siebie drogi i odnalazła ją w chłodnym racjonalizmie. Samochody, w których „funkcja dyktowała formę” zapewniły Volkswagenowi sukces w dekadzie nastraszonej kryzysami naftowymi i raportem „Granice wzrostu” przygotowanym przez Klub Rzymski. Nowe modele nie były nowatorskie, ale na tle konkurencji wyglądały świeżo. Wrażenie robiła konsekwencja, z jaką konstruktorzy je potraktowali. Volkswageny sprawiały wrażenie, że nie ma w nich nic zbędnego.

LT nie był taki zupełnie „mały z wierzchu”. Nie zastąpił „bulika”, ale został jego większym kuzynem. Jak na europejskie auto dostawcze był duży, a zwłaszcza szeroki. Mierzył ponad 2 m przy długości zaczynającej się od 4,7 m. Do wyboru były dwa rozstawy osi i dwie wysokości dachu. Firma na początku oferowała go w odmianach o dopuszczalnej masie całkowitej od 2,8 do 3,5 t. W 1983 roku dołączył wariant 5,6 t. Wśród wersji nadwoziowych był furgon, kombi, mikrobus, a także podwozia pod zabudowę z kabiną krótką lub brygadową.
Benzyna czy diesel?
„Elteka” napędzał na początku 2-litrowy, benzynowy silnik o mocy 75 KM z Audi 100 oraz diesel Perkinsa o pojemności 2,7 l i mocy 65 KM, oba czterocylindrowe. Były umieszczone nad przednią osią, ale napędzana pozostała tylna. Niemcy nie skorzystali z wzorców francuskich i nie zbudowali dużej, przednionapędowej furgonetki, która dzięki niżej położonej podłodze ładowni zostawiałaby jeszcze więcej miejsca na ładunek. Zastosowali natomiast niezależne zawieszenie z przodu. W projektowaniu kabin brali udział specjaliści zajmujący się ergonomią. Volkswagen był dzięki temu całkiem wygodny i dość łatwy do poprowadzenia. Zapewniał również bardzo dobrą widoczność, przynajmniej jak na czasy bez kamer cofania.
Nazwa nowego dostawczaka była prosta i konkretna jak on sam. LT to skrót od „Last Transporter”, czyli „transporter ładunków”. Dwucyfrowe oznaczenie: 28, 31, 35, a potem 55 odpowiadało dopuszczalnej masie całkowitej.
Volkswagen LT, MAN czy Kenworth?
Pierwszy LT był zarazem najbardziej długowieczny. Produkowano go do 1996 roku. W tym czasie powstało ponad 470 000 tych samochodów.

Z czasem auto modernizowano. W 1979 miejsce silnika Perkinsa zajął volkswagenowski, sześciocylindrowy diesel o pojemności 2,4 l i mocy 75 KM. W 1983 pojawił się turbodiesel w wersjach o mocy 90 i 102 KM. Dzięki tej drugiej LT był przez pewien czas „najmocniejszy w klasie”. Jednocześnie wprowadzono sześciocylindrowy silnik benzynowy o mocy 90 KM (od 1988 roku miał wtrysk i katalizator i osiągał 94 KM). W kabinie wygospodarowano miejsce na trzeci fotel z przodu i zmieniono tablicę rozdzielczą. Dodano też nowy wariant rozstawu osi 4,6 m dla podwozi z kabiną.
W 1985 wersja 3,5 t otrzymała w opcji pojedyncze koła na tylnej osi. Pojawił się wariant 4×4 ze skrzynką rozdzielczą, reduktorem i dołączanym napędem przedniej osi. Okrągłe reflektory zastąpiono prostokątnymi.
W 1993 po raz ostatni zmodernizowano LT. Dodano więcej plastiku z przodu i z tyłu, a przeprojektowany diesel, tym razem z intercoolerem osiągał 95 KM.

Pierwszy Volkswagen LT był ceniony jako baza dla samochodu kempingowego. „Prostopadłościenne” nadwozie stwarzało duże możliwości. Lecz firma dość późno, bo dopiero w 1988 roku wprowadziła na jego bazie własny model kempingowy nazwany Florida.
LT okazał się również niezgorszym „dawcą organów”. Kabin tego samochodu używał MAN i brazylijskie, ciężarowe Volkswageny, a także amerykański Kenworth w modelu K300. Volkswagen LT był również montowany w Hiszpanii pod marką Pegaso.
Do spółki
Kolejny LT z lat 1996-2006 też był rewolucją, ale na inną skalę. Volkswagen sięgnął po pomoc z zewnątrz. Nowy model bazował na Mercedesie Sprinterze. Zadebiutował w 1995 roku na targach samochodów użytkowych w Hanowerze. Zaprezentowała go nowa komórka organizacyjna Volkswagen Samochody Użytkowe, obecnie przestawiana jako jedna z marek Grupy Volkswagen.

W drugiej generacji LT silnik wraz z przednią osią powędrowały do przodu, a za nimi znalazła się kabina. Napędzane pozostały koła tylne. Dzięki temu wejście było niżej i nie było już najmniejszego problemu z montażem trzech miejsc w pierwszym rzędzie. Gama odmian nadwoziowych była podobna, a dmc wynosiła od 2,6 do 4,6 t.
Znakiem czasu było, że wyraźną przewagę w ofercie zyskały silniki wysokoprężne. Podstawowy, pięciocylindrowy SDI miał 2,5 l i 75 KM. Jego turbodoładowane warianty TDI osiągały od 83 do 109 KM. W 1997 roku dołączył czterocylindrowy silnik 2,8 l dostarczany przez Motores MWM Brasil. Początkowo osiągał 125, potem 130, a od 2002 roku 158 KM. Ponadto w latach 1996-2001 dostępny był benzynowy, czterocylindrowy silnik 2,5 l z Mercedesa. Wycofano go z powodu niskiego popytu. Wszystkie silniki były umieszczone wzdłużnie i napędzały tylną oś poprzez skrzynkę o pięciu przełożeniach. Do silnika benzynowego można było zamówić czterobiegowy „automat”.
Przez 10 lat zbudowano 340 000 Volkswagenów LT drugiej generacji.
Monumentalny
Nowy model znów był spokrewniony z Mercedesem Sprinterem, ale nie nazywał się już LT. Duży, dostawczy Volkswagen, który zadebiutował w 2006 roku nosił nazwę Crafter, co po angielsku oznacza „rzemieślnik”.

Tak „umiędzynarodowiony”, nowy dostawczak znów wyróżniał się stylizacją, jak pierwszy LT, ale tym razem dalece odbiegała od dawnej surowości. Charakterystyczny wlot powietrza i pionowe reflektorowy nadawały jej „monumentalny” wyraz, pasujący do wielkomiejskich wieżowców. W tym okresie podobnie wyglądające ciężarówki produkował brazylijski oddział Volkswagena.

Crafter miał wersje o masie całkowitej od 3 do 5 t. Był udanym, praktycznym samochodem, którego napędzały już wyłącznie diesle. Początkowo miały 2,5 l i moc od 88 do 163 KM. W 2011 roku w ramach silnikowego „downsizingu” firma wprowadziła 2-litrowe silniki o mocy od 109 do 163 KM. Standardem była ręczna skrzynka sześciobiegowa, ale z mocniejszymi jednostkami Volkswagen proponował na życzenie jej zautomatyzowaną wersję Shiftmatic (SMC).

W 2012 roku wszedł do oferty wariant 4Motion z napędem obu osi przygotowanym przez firmę Achleitner. Samochody takie służyły m.in. jako wozy techniczne podczas Rajdu Dakar.
Do 2016 roku Volkswagen sprzedał ponad 480 000 Crafterów pierwszej generacji.
Z Polski
Dla Craftera drugiej generacji firma wybudowała nową fabrykę w Polsce w Białężycach koło Wrześni, nieopodal autostrady A2. Tym razem samochód był samodzielną konstrukcją Volkswagena, która dała zarazem początek dostawczemu MAN-owi TGE.

Samochód występuje w wersjach o dmc 3-3,5 t z napędem przednim lub cięższej 5-5,5 t z napędem tylnym. W całej gamie dostępny jest również napęd 4Motion, ale uproszczony, ze sprzęgłem wiskotycznym w miejscu centralnego mechanizmu różnicowego. Jest lżejszy i zajmuje mniej miejsca, ale nie zapewnia tak dobrych własności terenowych jak napęd Achletinera.

Stylizacja znów była raczej spokojna, a projektanci zwrócili baczniejszą uwagę na cechy użytkowe. Nadwozie nie zwężało się zanadto ku górze, co przyczyniło się do zwiększenia objętości ładowni. Nowa tablica rozdzielcza była nie tylko czytelna, ale pełna schowków i ukształtowana tak, aby nie przeszkadzać zanadto w poruszaniu się wewnątrz kabiny. Dwulitrowe silniki Diesla osiągały moc od 102 do 177 KM i współpracowały z sześciobiegową skrzynią ręczną lub ośmiobiegowym, klasycznym „automatem” z przekładnią hydrokinetyczną. W 2018 Volkswagen zaprezentował elektrycznego e-Craftera, a także kempingową Grand Californię.

Porozmawiaj ze mną!
W 2024 roku Crafter przeszedł modernizację, która przystosowała go do przepisów o bezpieczeństwie pojazdów GSR. Ponadto otrzymał cyfrowe wskaźniki i większe ekrany multimediów. Reaguje również na polecenia głosowe, w czym pomaga mu ChatGPT. Nowością jest również elektryczny hamulec postojowy.
Crafter w wersji produkowanej od 2016 roku zdążył już przebić poprzedników liczbą wyprodukowanych egzemplarzy. Do końca 2024 roku we Wrześni zbudowano prawie 500 000 tych samochodów.


















