Nowe przepisy okazują się tematem przemilczanym. To niedobrze, bo wprowadzenie ich w życie może zachwiać całą polską branżą TSL. Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska (TLP) mówi wprost: Bruksela finalizuje przepisy, które uderzą w podstawy działalności polskich firm transportowych. Zastanawia zupełna bierność polskiego rządu, którego przedstawiciele kierują obecnie pracami Rady UE.
W kwietniu 2025 Rada Unii Europejskiej przyjęła mandat negocjacyjny do rozmów z Parlamentem Europejskim. Chodzi o zmianę rozporządzeń o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego. Kluczowe zmiany mają dotyczyć m.in. nowej definicji 'siedziby przedsiębiorstwa’ oraz obowiązku zgłaszania delegowania pracowników.
– Można odnieść wrażenie, że sprawa ta została ukryta przed opinią publiczną i zainteresowanymi środowiskami, aby nikt nie zdołał przeszkodzić w szybkim przyjęciu nowych przepisów” – mówi Maciej Wroński, Prezes TLP.
Nowe przepisy mogą oznaczać dla polskich przewoźników biurokratyczny chaos. Pojawi się konieczność rejestracji pracowników w zagranicznych systemach ubezpieczeń społecznych – zależnie od miejsca wykonanych usług. Za tym idzie znaczne zwiększenie kosztów. Branża ostrzega, że może to sparaliżować pracę firm i zmniejszyć udział polskich przewoźników w rynku o 40%. Prezes TLP wyjaśnia, że polski kierowca wykonując przewóz z Włoch do Francji będzie jednocześnie podlegał kilku porządkom prawnym.
To absurd, który całkowicie destabilizuje funkcjonowanie przedsiębiorstwa – tłumaczy Maciej Wroński
– Nowelizacja unijnych rozporządzeń zagraża nie tylko dla transportowi drogowemu, ale też innym branżom wykonującym usługi na unijnym rynku wewnętrznym – komentuje Robert Lisicki, ekspert ds. prawa pracy Konfederacji Lewiatan.
TLP apeluje do premiera Donalda Tuska o natychmiastowe działania. W liście do szefa rządu ostrzega: jeśli Polska nie powstrzyma tych przepisów, polska Prezydencja w Radzie UE przejdzie do historii jako porażka obecnej administracji.
Straty mogą być ogromne: Związek szacuje, że wpływy do ZUS spadną nawet o kilka miliardów złotych rocznie. Co więcej, pracownicy będą musieli latami walczyć o swoje świadczenia w zagranicznych instytucjach.
Maciej Wroński podkreśla, że kierowca, który przez lata będzie zmieniał systemy ubezpieczeń, na emeryturze będzie musiał dosłownie wyszarpywać swoje pieniądze z kilku państw. To absurd, który zniechęcać będzie do podejmowania pracy w transporcie.