Kontrole na granicy polsko-niemieckiej rozpoczęły się w połowie września. Niemcy zdecydowały o rozszerzeniu kontroli na wszystkie granice państwa. Podjęto też decyzję o przedłużeniu do 15 grudnia obostrzeń na przejściach z Polską. Niemcy twierdzą, że kontrole to konieczny krok mający ograniczyć nielegalną imigrację. Branża TSL obawia się komplikacji w łańcuchach dostaw i kosztownych opóźnień.
Kontrole na granicy leżących w centrum kontynentu Niemiec to potencjalny problem dla zdecydowanej większości firm transportowych działających na terenie Europy. Do tej pory z obostrzeniami liczyć musieli się przekraczający niemieckie granice z Polską, Szwajcarią, Czechami oraz Austrią. Od 16 września 2024 roku kontrole prowadzone są również na pozostałych granicach z Belgią, Danią, Francją, Luksemburgiem i Holandią. Tam kontrole potrwać mają przez najbliższych sześć miesięcy. Natomiast w Polsce, Czechach i Szwajcarii wstępnie przedłużono je do 15 grudnia 2024 roku.
Decyzja ogłoszona przez niemieckie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest kolejnym krokiem mającym służyć ograniczeniu skali nielegalnej emigracji, z którą zmaga się kraj. Liberalna polityka względem uchodźców, która przez lata wyróżniała Niemcy, okazała się brzemienna w skutkach. Gwałtowny napływ uchodźców połączony z obawami o związany z tym rozwój islamskiego ekstremizmu zmobilizował rząd do zaostrzenia kontroli granicznych. Nastroje antyimigranckie wzmacnia rosnące poparcie dla skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec, która odniosła sukces we wrześniowych wyborach do władz landów. Początkowo kontrole na granicach były określane jako tymczasowe. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz zadeklarował w wywiadzie dla telewizji RTL, że będą utrzymywana „tak długo, jak to możliwe”. Mimo kłopotów, które wywołują.
Kontrole są, choć wyrywkowe
Od połowy września kontrole dotyczą wszystkich niemieckich granic o łącznej długości 3800 km, przy czym ich charakter jest wyrywkowy. Nie ma więc mowy o zatrzymywaniu każdego samochodu o dowolnej porze dnia lub nocy. Jednak częstotliwość kontroli jest wyższa w przypadku dużych pojazdów pokonujących granicę w ramach działalności transportowej.
– Z taką możliwością liczyć się muszą zwłaszcza busy, dostawczaki, pojazdy z przyczepami czy plandekami, a także samochody osobowe z przyciemnionymi szybami. Przyczyną do kontroli może stać się również wygląd podróżnych, który funkcjonariuszom wyda się podejrzany. O rodzaju kontroli decyduje policja federalna, więc jej przebieg i częstotliwość wiąże się również z dostępnością patroli policji na danym obszarze – tłumaczy Jakub Gwiazdowski, szef ds. partnerstwa i relacji w Transcash.eu.
Kłopot ma Polska, Holandia, ale i reszta Europy
Kontrole graniczne dotyczą wszystkich sąsiadów Niemiec. Jednak ich bezpośrednie konsekwencje w największym stopniu odczują państwa dominujące w sektorze transportu drogowego na terenie kraju. Liderem w tej dziedzinie jest Holandia. Zgodnie z danymi Eurostatu, w 2023 roku na trasach łączących Holandię i Niemcy przewieziono ponad 83 miliony ton towarów. Drugie miejsce zajmuje Polska z wynikiem blisko 70 mln ton, przy czym aż 95% działań transportowych na linii Polska-Niemcy obsługują nasze pojazdy. Problem kontroli pośrednio dotyczy jednak niemal całej Europy, ponieważ prawie jedna czwarta wszystkich wewnątrzunijnych przewozów drogowych przebiega przez Niemcy.
Protest branży TSL
Zapowiedź rozszerzenia kontroli granicznych wywołała natychmiastowy sprzeciw wśród przedstawicieli holenderskiej branży TSL. Tamtejsze stowarzyszenie załadowców i spedytorów Evofendex wydało oświadczenie, w którym wyraża obawy o utrudnienia w ruchu i przerwanie łańcuchów dostaw w związku z kontrolami. To może narazić branżę na ogromne, liczone w milionach straty. Decyzję władz federalnych krytykują również niemieccy przedsiębiorcy. Obawy wyraził między innymi prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Handlu Hurtowego i Zagranicznego (BGA) Dirk Jandura w wywiadzie dla dziennika „Handelsblatt”. Zwrócił uwagę, że tempo podejmowania decyzji o rozszerzeniu kontroli nie dało firmom uzależnionym od ruchu transgranicznego szans na dostosowanie się do nowych realiów.
Sprzeciw wobec decyzji wyraził także polski Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska. W oświadczeniu opublikowanym tuż po ogłoszeniu decyzji o przedłużeniu kontroli czytamy że dziś skutki kontroli na polsko-niemieckiej granicy nie są aż tak bardzo odczuwalne. Tutaj natężenie ruchu granicznego jest nieporównywalnie mniejsze niż na zachodnich i południowych granicach Niemiec. Niestety w przypadku rozszerzenia tych kontroli na całą niemiecką granicę wśród poszkodowanych znajdą się polskie firmy transportowe, wykonujące największą w Europie pracę przewozową. Zagrożone są nasze przewozy dwustronne do i z Niemiec oraz do i z innych krajów z tranzytem przez Niemcy. Zagrożone są wykonywane przez polskich przewoźników przewozy typu cross-trade do i z Niemiec”.
Oświadczeniu towarzyszy pismo skierowane do Komisji Europejskiej z prośbą o podjęcie działań zmierzających do ochrony jednolitego rynku i swobody przepływu osób i towarów.
Decyzję o rozszerzeniu kontroli powszechnie krytykują również polscy politycy, na czele z premierem Donaldem Tuskiem. Wyjątkowo zgodny sprzeciw wobec decyzji Niemców wyrażają również europarlamentarzyści wszystkich frakcji. Cierpią na nich zwłaszcza regiony na polsko-niemieckim pograniczu, Uwagę na problem zwraca między innymi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie, argumentując, że kontrole są problemem nie tylko dla pracowników transgranicznych, ale narażają na straty cały lokalny biznes.
Nie tylko Niemcy kontrolują
Kontrole graniczne budzą sprzeciw również ze względu na ich sprzeczność z założeniami strefy Schengen. Wprowadzono ją właśnie po to, by zapewnić płynny i pozbawiony przestojów przepływ ludzi i towarów na terenie UE. Jednak jak zauważa Jakub Gwiazdowski z Transcash.eu, w praktyce kontrole są coraz częstsze, a ich wdrażanie wynika nie tylko z chęci lepszej ochrony granic przed nielegalną imigracją.
Jak mówi Jakub Gwiazdowski, równie często decydują o nich powody losowe. Najlepszym przykładem była pandemia koronawirusa, gdzie doszło do całkowitego zamknięcia granic. Na ten moment kontrole graniczne obowiązują w kilku krajach strefy Schengen. W tym we Francji, gdzie od czasu islamskich ataków terrorystycznych w latach 2015 i 2016 granice lądowe są pod stałą kontrolą. W tym samym roku Niemcy wdrożyli kontrole na granicy z Austrią. Natomiast Austriacy prowadzą stałe kontrole na granicach z Węgrami, Słowacją, Czechami i Słowenią. We wszystkich wypadkach głównym argumentem za utrzymaniem kontroli granicznych są obawy przed terroryzmem.
Jest się czego bać?
Wzmożone kontrole na granicy w Niemczech spotkały się z falą sprzeciwu. Jednak praktyka pokazuje, że nie muszą zagrozić funkcjonowaniu branży TSL. Świadczy o tym nie tylko sytuacja we Francji czy Austrii. Rzecz również w mniejszym w stosunku do obaw wpływie Brexitu na rodzimy sektor transportu. Wielka Brytania pozostaje kluczowym partnerem gospodarczym Polski. Potwierdzają to również informacje płynące z wyspiarskiego rządu. Z raportu opublikowanego w lutym 2024 roku wynika, że wartość całkowitej wymiany handlowej na linii Polska-Wielka Brytania do końca Q3 2023 roku wyniósł 30,6 mld funtów. To niemal 20%, więcej niż w analogicznym okresie 2022 roku. Aż dwie trzecie tej kwoty przypada na import towarów z Polski do Wielkiej Brytanii.
Bezdyskusyjne jest, że Brexit utrudnił stosunki handlowe z resztą Unii, jednak rynek przewozów stopniowo dostosowuje się do nowych realiów. Biorąc pod uwagę, że skala niemieckich kontroli jest znacznie mniej dotkliwa od tych obowiązujących na granicy z Wielką Brytanią, podsycanie obaw na tym etapie nie ma racjonalnego uzasadnienia.