Co można robić na największym truckstopie świata? To źle postawione pytanie. W Iowa 80 można robić prawie wszystko i nie wiadomo, od czego zacząć.
Pylon z napisem „World’s Largest Truckstop” widać z kilku mil. Jedziemy międzystanową „osiemdziesiątką”, drugą co do długości autostradą w Ameryce. Biegnie z Teaneck na wschodnim wybrzeżu do San Francisco w Kalifornii. Truckstop Iowa 80 jest z grubsza dwie godziny drogi na zachód od Chicago. Przynajmniej jeśli nie wyrusza się z centrum, wtedy trzeba dodać co najmniej godzinę. Chicago to najbardziej zakorkowane miasto w Ameryce. W rankingu światowym jest drugie po Londynie.
Gdybyśmy chcieli pokonać całą I-80 ze wschodu na zachód, w Iowa 80 mielibyśmy za sobą półtora tysiąca kilometrów i zaledwie jedną trzecią trasy. Cała liczy 4668 km. Z Warszawy do Lizbony jest „tylko” 3380 km.
Najgęściej przy wejściu
Pierwsze, co robi wrażenie w Stanach Zjednoczonych to odległości. Nie tylko niekończące się drogi, przy których kilometrami nie ma śladu człowieka. Szukanie miejsca jak najbliżej wejścia na parkingu przy supermarkecie tutaj naprawdę ma sens! Chyba, że ktoś lubi spacery i wyławianie ciekawych samochodów. Troskliwi właściciele klasyków często parkują z dala od innych. W tłoku ktoś może puknąć lub otrzeć się innym autem albo wózkiem sklepowym, który jak wszystko tutaj ma rozmiar XXL.
Iowa 80 zajmuje 89 hektarów i może pomieścić 900 zestawów.
I tak jak wszędzie, najgęściej jest przy wejściu. Każdego dnia odwiedza go przeciętnie 5000 osób. Uzbrojeni w tę wiedzę wysiadamy z samochodu i pierwsze, co nas ścina z nóg, to upał. A potem myśl: dziś na nic więcej nie będzie czasu. Truckstop to atrakcja na cały dzień. Końca nie widać.
Pół roku wcześniej mógłby nas obezwładnić mróz. Pogoda w Stanach ma rozmach jak Cadillac z dobrego rocznika. W Kentucky żartują, że jednego dnia mogą ich nawiedzić wszystkie cztery pory roku – kilka razy. Kierowcy pługów odśnieżających są w panteonie herosów dnia powszedniego. Bywa, że w pracy narażają życie. Iowa 80 jest, jak nazwa wskazuje, w stanie Iowa. Statystycznie panuje tu klimat umiarkowany, praktycznie narwany. Od Kentucky oddziela Iowę tylko Illinois.
Może dlatego parking Iowa 80 tak spodobał się kierowcom ciężarówek. Był oazą z paliwem i jedzeniem przy drodze, od której czasem trzeba odpocząć. Nie tylko po to, żeby odzyskać siły, ale żeby nie dać się zabić mieszance pogody, stresu, senności i przebytych mil.
Dwa światy
Najbliższe miasteczko to Walcott. Ma półtora tysiąca mieszkańców. Gdyby goście truckstopu zapragnęli je odwiedzić, mogłoby zabraknąć dla nich krzeseł. Iowa 80 leży w granicach miasta, ale nie dajcie się zwieść. To dwa różne światy. Do cichych, luźno zabudowanych uliczek z parterowym ratuszem, który dzieli budynek z ochotniczą strażą pożarną, są cztery kilometry drogi przez pola. Obszar przy obecnej I-80 został przyłączony do miasta w 1962 roku. Wtedy była to jeszcze droga numer 6, jednak budowa autostrady I-80 szybko postępowała i wiele sobie po tym obiecywano.
Jednym z tych, którzy się nie zawiedli, był Bill Moon, lokalny menedżer w Standard Oil. Kupił dla firmy kawałek gruntu i postawił na nim niewielki sklepik z restauracją i warsztatem. Punkt ruszył w 1964. Po roku Moon został jego szefem, a dwadzieścia lat później właścicielem. Już wtedy parking rozrósł się do teksańskiego rozmiaru, a to nie był jeszcze koniec. Główny budynek powiększono i zmodernizowano. Po raz kolejny został rozbudowany w 1992, a w 1994 przyjął obecny wygląd. Jednocześnie ukończono warsztat z czterema stanowiskami, do których dodano kolejne trzy w 2004 roku.
W stylu custom
W 2006 ukończono jedną z największych atrakcji, Super Truck Showroom z akcesoriami dla ciężarówek: orurowaniem, oświetleniem, pokrowcami i tysiącami innych artykułów. Ten „ciężarowy salon piękności” zajmuje ponad 2800 m2 i zdobią go prawdziwe trucki, eksponujące na sobie część asortymentu. Wystroić można zresztą nie tylko ciężarówkę. Obok jest Custom Shop z koszulkami, bluzami i czapkami, które można na miejscu ozdobić nadrukiem lub haftem własnego pomysłu.
Od 1979 roku na terenie Iowa 80 odbywa się Walcott Truckers Jamboree.
To wielkie spotkanie kierowców i ich ciężarówek, nierzadko mocno stuningowanych. Impreza jest latem i trwa trzy dni. Są konkursy, koncerty, a także nocny pokaz oświetlenia „Lights at Night” ubarwiony fajerwerkami. Najwięcej emocji budzi jednak „Super Truck Beauty Contest”, czyli wybory najpiękniejszej ciężarówki.
60 lat w rodzinie
Iowa 80 pozostaje w rękach rodziny Moonów do dziś. W tym roku obchodzi 60-lecie. Zabawne, że stacja paliw, która dała początek „największemu truckstopowi świata”, była jednym z najczęściej przenoszonych elementów. Wędrowała po terenie w miarę jak rozrastały się sklepy i restauracje. Sama też rosła, aż w końcu się podzieliła. Bliżej głównego budynku jest stacja BP przeznaczona głównie dla aut osobowych, pikapów, kamperów itp.
Po drugiej stronie, w pewnym oddaleniu jest „Fuel Center” stacja paliw dla ciężarówek z dystrybutorami oleju napędowego. Można tu zaopatrzyć się także w AdBlue, zwane w Ameryce DEF – diesel exhaust fluid (ang. płyn do wydechu diesla). Obok jest waga CAT Scale, na którą można wjechać zestawem, żeby nie narazić się na kłopoty po drodze. Tzw. „weight station” są w każdym stanie, a ważenie to obowiązek, jeśli waga jest otwarta. Przeciążenie w najlepszym razie może opóźnić podróż, a niekiedy naraża na dodatkowe koszty. Za każdy funt „nadwagi” trzeba słono zapłacić.
Pomiędzy „Fuel Center”, a warsztatem jest „Truckomat”, czyli myjnia oraz… „Dogomat”, gdzie można umyć psa!
Lub innego zwierzaka, który nie będzie się bronił zbyt zaciekle. Pies wyglądający przez uchylone okno samochodu, zwłaszcza pikapa, to w USA normalny widok. Również wielu kierowców ciężarówek rusza w trasę z psami, zupełnie jak Cledus „Snowman” Snow z serii filmów o Mistrzu Kierownicy. W Iowa 80 jest trawiasty skwer, gdzie można wyprowadzić pieszczocha.
Stoi również kilka ładowarek dla elektryków. Większość kierowców omija je na razie szerokim łukiem. W Stanach Zjednoczonych widuje się sporo Tesli, ale głównie w dużych miastach. Na Wielkich Równinach niepodzielnie króluje „sok z dinozaurów” pod każdą postacią.
Kręgarz i dentysta
Na tym to polega. Iowa 80 chce spełniać wszystkie życzenia kierowców i na tym buduje swoją legendę. Są tu prysznice, fryzjer, pralnia, kino, siłownia, biblioteka, kameralny pokój wypoczynkowy, a także dyplomowany kręgarz i dentysta. Restauracji jest ogółem dziesięć. Oprócz sieciówek takich jak Pizza Hut czy Taco Bell niebywale apetycznie prezentuje się Iowa 80 Kitchen z długim bufetem z „domowym” jedzeniem. Serwuje 58 ton wieprzowiny rocznie!
Określenia „domowe” właściwie nie powinienem brać w cudzysłów. Kuchnia jest prowadzona rodzinnie, w dużej mierze przez dzieci i wnuki pierwszych pracowników. To charakterystyczne dla Iowa 80, że pracuje się tu z pokolenia na pokolenie. Niekoniecznie dlatego, że w okolicy nie ma innego zajęcia. W końcu Chicago jest zaledwie dwie (lub trzy) godziny jazdy samochodem stąd.
Wśród pracowników krążą liczne opowieści o klientach, ich życzeniach, samochodach i ładunkach.
Regularnie zatrzymują się tu ciężarówki zespołów przemierzających kraj z trasą koncertową. Bywają ekipy filmowe, a czasem prawdziwe gwiazdy. Kelnerki do dziś wspominają, jak przeuroczy był Kevin Costner, kiedy kilka lat temu wstąpił coś przekąsić na trzeciej zmianie.
W pamięć zapadają również zwyczajne z pozoru gesty, za które nikt nie oczekuje zapłaty. Zimą, kiedy przychodzi dzień, w którym zasypana śniegiem autostrada niczym nie różni się od pól, przez które przebiega, truckstop zmienia się w schronisko. Ludzie koczują tu czekając, aż dalsza podróż będzie możliwa. Zdarzało się, że dolne półki regałów sklepowych zmieniały się w prowizoryczne leżanki. Raz pracownicy truckstopu przewieźli część podróżnych do kościoła w Walcott, gdzie powstała doraźna noclegownia.
Nie praca, ale całe życie
Gdyby inaczej urządzić parking, w taki sposób, żeby ciężarówki parkowały tyłem, w Iowa 80 zmieściłoby się nawet 950 zestawów. Lecz dla bezpieczeństwa i wygody kierowców większość miejsc postojowych jest przejazdowa. Można na nie wjechać przodem, a potem tak samo z nich wyjechać. Zresztą parking rzadko jest pełny. Kierowcy chwalą, że w Iowa 80 zawsze znajdzie się wolne miejsce.
Niektórzy narzekają, że wszędzie tu daleko i na każdym kroku są schody: do sklepu, do restauracji, do stomatologa. Że truckstop to bardziej atrakcja turystyczna niż wygodny przystanek dla zawodowca.
Iowa 80 jest wprawdzie największy, ale boryka się z konkurencją tak samo jak inni.
Groźne są zwłaszcza parkingi sieciowe, które mają umowy z dużymi przewoźnikami, np. o zniżkach czy innych benefitach dla kierowców. Darmowy kotlet lepszy od „domowego”.
Inni chwalą wybór towarów, kuchnię i atmosferę Iowa 80. Dobrze się tu czują i chętnie wracają. Zarząd stawia na „dobry klimat”. Wystrój wnętrz tworzy ciepłą, nieformalną atmosferę. Tu i tam porozstawiane są wypucowane klasyki wagi ciężkiej i „lekkopółśredniej”. Kiedy ekspedientka czy kucharz dorzuci żart czy dobre słowo, robi się jeszcze przyjemniej. Lecz faktem jest, że ten ogrom może męczyć, najbardziej tych, którzy po prostu tyrają dla pieniędzy. Iowa 80 jest raczej dla kierowców, którym „ciężarówka w pracy nie przeszkadza”.
Jeszcze tu wrócimy
Najlepiej to widać w muzeum. Jest trochę z boku, na wzniesieniu przy wjeździe. W środku – same wiekowe ciężarówki. Najstarsza z 1910 roku. Zawsze kręci się tu trochę ludzi. On i ona, cała rodzina, ojciec z synem. Palcem sobie nawzajem pokazują, czym kto jeździł, albo co fikuśnego wypatrzył w samochodzie dziwacznym jak tużurek. Wstęp do muzeum jest gratis. W ten sposób Moonowie oddają hołd przeszłości i kierowcom, którzy „zbudowali ten kraj”. Przy okazji propagują zawód kierowcy i dawną technikę. Muzeum jest ciekawe także dla laików. Pokazuje jak bardzo ciężarówki się zmieniły i urosły. Sam wygląd kabin może zdumiewać.
Opuszczamy Iowa 80 z szumem w głowie i poczuciem niedosytu. Godzinami przemierzaliśmy betonową pustynię, oślepiani blaskiem chromów, ogłuszani warkotem silników i prażeni skwarem. Chłodziliśmy się w sklepach i restauracjach, wypijając hektolitry gazowanych, przesłodzonych i niezdrowych, ale jakże w tym momencie potrzebnych napojów. Lecz jeszcze tu wrócimy, przynajmniej na łamach naszego magazynu fleetLOG. Wypatrujcie relacji z wizyty w muzeum.
Tekst i zdjęcia: Michał Kij