Ford serii F jest najlepiej sprzedającą się półciężarówką w Stanach Zjednoczonych już od 47 lat. W 2023 roku sprzedano ich ponad 700 000.
– Nasza doskonała passa trwa już od czterech pokoleń klientów i przetrwała dłużej, niż całe życie wielu innych popularnych produktów konsumenckich. W tym płyt kompaktowych i odtwarzaczy mp3 oraz całej branży stacjonarnych wypożyczalni wideo – mówi Robert Kaffl, dyrektor sprzedaży w USA.
Seria F wciąż się rozwija i w 2023 r. ma też na koncie inny rekord. Od 42 lat z rzędu jest najlepiej sprzedającym się modelem w Stanach Zjednoczonych. Ford F-150 PowerBoost Hybrid zdobył zaś ostatnio tytuł najlepiej sprzedającego się pełnowymiarowego (ang. full size) pikapa hybrydowego w Ameryce. Z kolei elektryczny F-150 Lightning jest najlepiej sprzedającym się pełnowymiarowym elektrycznym pikapem w USA.
Przyszłość serii F zapowiada się optymistycznie. W pierwszej połowie 2024 roku planowane jest rozpoczęcie produkcji nowych modeli F-150 z silnikiem benzynowym oraz hybryd. Koncern zamierza oferować wersje benzynowe, hybrydowe i elektryczne, gdyż tego oczekują nabywcy.
Na ksywę trzeba sobie zasłużyć
Przez 47 lat wiele się wydarzyło. Ford serii F tak dalece zżył się z amerykańską rzeczywistością, że prawie każde pokolenie zasłużyło sobie na przydomek.
W 1977, gdy seria F wspięła się na pierwsze miejsce w statystykach sprzedaży lekkich ciężarówek, na rynku był produkowany od 1973 „dent”, czy też „dentside”. Przezwisko nawiązywało do „nacięcia” wzdłuż boków poniżej klamek. Jego poprzednikiem był „bump”, czy też „bumpside” z lat 1967-72, który miał biegnące mniej więcej w tym samym miejscu wybrzuszenie.
W latach 1980-87 był produkowany „bullnose”, który rzeczywiście przypominał potężnym „tępym”, rozbudowanym przodem byczy pysk.
W 1987 zastąpił go kanciasty „bricknose”, którego w Polsce nazwalibyśmy pewnie „cegła”.
Po modernizacji w 1992 przód auta zaokrąglił się, co Amerykanom dało pretekst, aby tę generację nazwać „aeronose”.
Rewolucyjny, opływowy od początku do końca nowy model pojawił się w 1997 roku i nazywano go „jellybean”, gdy dzieci były w pobliżu i całkiem inaczej, gdy ich nie było. Zaokrąglony, wydłużony przód kojarzył się nie tylko z żelkami, ale innymi sterczącymi okazjonalnie obiektami, o których wiele do powiedzenia miał swego czasu Zygmunt Freud.