O negatywach i pozytywach na rynku przyczep i naczep oraz związanych z nimi prognozach na przyszły rok mówi Tomasz Kujawa, dyrektor handlowy, Pozkrone.
W tym roku rynek naczep i przyczep wg danych PZPM zmniejszył się o 4%. Mogłoby się wydawać, że przy takim spadku, wszystko się może jeszcze wydarzyć, ale analizując cały rok wyraźnie widać tendencję spadkową. Co w tym roku najmocniej oddziaływało na ten rynek i jakie czynniki spowodowały tak duży (13%) spadek sprzedaży w 3 kwartale tego roku? Jak może wyglądać koniec tego roku?
Po ogromnej koniunkturze przyszedł czas na wyhamowanie zamówień i sprzedaży. Jest to naturalne cykliczne zjawisko. Będąc w branży od prawie 30 lat nie jest to dla mnie nic nowego. I dodam, że do końca roku niewiele się zmieni.
Do października włącznie Krone dostarczyło ponad 23% naczep więcej niż w tym samym okresie w 2022 r. To spora zmiana, szczególnie biorąc pod uwagę tendencję spadkową na rynku. Co istotne, odnotowaliście spore wzrosty sprzedaży zarówno w segmencie chłodni, jak i plandek – które w tym roku cieszą się mniejszym popytem. To wszystko pozwala przypuszczać, że rok 2023 zaliczycie do bardzo udanych. Co się złożyło na tak dobre wyniki?
W 2023 roku realizujemy jeszcze sporo zamówień z długich okresów oczekiwań. Do tego Krone nadal jest bardzo popularne na polskim rynku. Ciągle zdobywamy nowych klientów, czym poszerzamy grono zadowolonych odbiorców.
Rok 2023 jest kolejnym trudnym rokiem dla branży transportowej. Po problemach z dostępnością pojazdów w latach 2021–2022, pojawiły się problemy z odbiorami zamówionych już pojazdów. Kiedy rynek się ustabilizuje pod tym względem?
Krone tak, jak i inni producenci było zmuszone dostosować produkcję do aktualnych potrzeb, dlatego też terminy oczekiwania na pojazdy się skróciły. Wszyscy czekamy na pozytywną informację o wzrostach gospodarczych w Europie.
Nas najbardziej interesuje najbliższy rynek, czyli niemiecki, od którego jesteśmy bardzo uzależnieni. Jednak w tym kraju spowolnienie było chyba najbardziej odczuwalne w całej Unii Europejskiej. Myślę jednak, że w 2024 roku sytuacja zacznie się już zmieniać na lepsze.
W tym roku mamy odwrotną sytuację niż w 2022. Spadł popyt na naczepy plandeki –21%, wzrósł na naczepy chłodnie +32%. Z czego wynika ta zmiana?
Zmiana popytu z naczep plandekowych na chłodnie jest naturalnym zjawiskiem. To również wynik zmieniających się wymagań rynku. Więcej klientów potrzebuje teraz przewozić towary w kontrolowanej temperaturze, co jest bezpieczniejsze w zmieniającym się klimacie.
Coraz częściej mówi się o elektryfikacji flot ciężarowych. W przypadku transportu chłodniczego swoją rolę do odegrania mają tu też naczepy. Czy przewoźnicy są zainteresowani tzw. zelektryfikowanymi naczepami chłodniczymi?
Szeroko pojętą elektryfikacją szczególnie zaineresowani są duzi operatorzy logistyczni. Każdy chce się wyróżniać ekologicznymi rozwiązaniami, bo taki jest trend na rynku i potrzeba zadbania o środowisko. Na razie te rozwiązania są jednak jeszcze drogie. Myślę, że z biegiem czasu będą jednak coraz bardziej powszechne, a zatem i przystępniejsze cenowo.
Z roku na rok prognozysą coraz trudniejsze. Mimo to muszę zapytać: jakie o szanse i zagrożenia niesie ze sobą rok 2024 na rynku naczep i przyczep?
Sytuacja w Europie jest bardzo dynamiczna. Mamy dwie wojny, spowolnienie gospodarcze, a w branży transportowej kolejne wzrosty opłat za niemieckie autostrady. To te negatywne rzeczy. Ale są też pozytywne. Jak informacja z ostatnich dni o odblokowaniu pierwszej transzy unijnych środków dla Polski. Myślę, że pozytywne postrzeganie Polski przez Unię Europejską da nam znowu same dobre rezultaty.
Zawsze byłem nastawiony pozytywnie do każdej sytuacji rynkowej i tego nastawienia nie zmieniam. Wierzę, że wkrótce znów „powieje wiatr w żagle”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Katarzyna Dziewicka