Zima, góry i wielkie ciężarówki. Scania Winter – brzmi jak przygoda i nie rozczarowuje. A to zaledwie wstęp.
Na lotnisku kupuję magnes z łodzią wikingów. Na odwrocie kartonika garść faktów. „Norwegia ma 5,2 mln mieszkańców, około 175 000 łosi i trolli. Nikt dokładnie nie wie, ile trolli”. Nam trolle dokuczyły kurtuazyjnie. Na koniec dnia ogłoszono, że być może nie wrócimy do Oslo, bo pada marznący deszcz i autobus nie pojedzie. Ślizgawka zaczynała się już przy wejściu do budynku. Deszcz jednak ustał i autobus ruszył. Część drogi pokonaliśmy w sznureczku aut za piaskarką, co jest tu normalną praktyką. Po drodze mijaliśmy długie, skandynawskie zestawy, które zjechały na pobocze w oczekiwaniu na lepsze warunki do jazdy. Przy złej pogodzie bywa zresztą ogłaszany tymczasowy zakaz ruchu ciężarówek. Zwłaszcza w górskich okolicach, gdzie przy każdej pogodzie trzeba zachować ostrożność.

Kilka godzin wcześniej jeździliśmy podobnymi zestawami w pobliżu Trysil. A dzień wcześniej wyszło nawet na chwilę słońce. Pogoda jest najbardziej rozkapryszonym z norweskich trolli.
Tona chudnie?
Scania Winter to spotkanie najciekawszych spośród obecnie produkowanych ciężarówek Scania, okraszone odrobiną youngtimerów. W tym roku można było wypróbować wszystkie typy napędów oferowane przez firmę. Były diesle, samochody na gaz oraz na baterie. Nowością była cyfrowa tablica rozdzielcza. „Starą szkołę” reprezentowały dwie, terenowe Scanie serii 3 z napędem 4×4.

Nie mogło oczywiście zabraknąć silnika V8 o mocy 770 KM oraz najnowszego „elektryka” z zespołem trzech silników o łącznej mocy 450 kW, czyli 612 KM. Scania klasyfikuje go jako elektryczny odpowiednik V8.
Lecz zimowe jazdy testowe w Norwegii to również rzadka okazja, aby przyjrzeć się tamtejszym zabudowom i zestawom. Bywają nie tylko dłuższe niż w naszej części Europy. Wiele zrobiono, aby ograniczyć ich oddziaływanie na drogę. Mogą osiągać masę całkowitą 50 ton, pod warunkiem, że mają dostateczną liczbę osi, a odległość między ostatnią osią ciągnika, a pierwszą przyczepy lub naczepy jest dostatecznie duża. Przypomina to amerykańską „regułę mostu” i rzeczywiście służy między innymi zmniejszeniu „punktowego” nacisku podczas przejazdu przez mosty. Wyjątkiem są zestawy do transportu drewna, które mogą mieć 24 m i 60 ton. Masę i wymiary w ogóle traktuje się „po amerykańsku”, gdyż lokalnie jeden lub oba te parametry mogą być ograniczone. Z drugiej strony na wybranych trasach dopuszcza się do ruchu zestawy mierzące do 25,25 m o masie maksymalnie 60 ton. Tego rodzaju pojazdy określa się tu jako „modułowe”.

4×4 i 8,5-litrowym silnikiem o mocy 250 KM.

Co robią koła, kiedy nie patrzysz
Norweskie ograniczenia tonażowe to dla Scanii „bułka z łosiem”. Zaprezentowane w Trysil pojazdy, także elektryczne, miały techniczną masę całkowitą znacznie wyższą niż dopuszczalna w krainie fiordów. Wszystkie zostały też obciążone ładunkiem, co nie tylko zbliżyło warunki jazdy do występujących na co dzień, ale polepszyło trakcję. Sporo ciężarówek miało napędzane dwie spośród trzech lub czterech osi, a jedno z podwozi zabudowane pługiem z piaskarką miało napęd 6×6… Czytaj dalej w magazynie fleetLOG 1-2/2025.