4 maja wypada Międzynarodowy Dzień Strażaka oraz święto patrona strażaków św. Floriana. Z tej okazji przypominamy najpopularniejsze wozy strażackie PRL-u.
W tym roku znów będzie okazja zobaczyć je w wielu miejscach na żywo. Niektóre są już zabytkami, inne jeszcze pełnią służbę. Wyjeżdżając tylko do akcji i czasem od święta, nie osiągają dużych przebiegów. Starannie pielęgnowane, okazują się nader długowieczne. „Na emeryturze” wiele z nich przeszło remont i zostało maskotkami jednostek Państwowej lub Ochotniczej Straży Pożarnej.
Autopogotowie
Produkcja samochodów pożarniczych ma w Polsce długą tradycję. Często podejmowały ją przedsiębiorstwa zaopatrujące wcześniej strażaków w sprzęt. Przykładem Fabryka Narzędzi Pożarniczych „Strażak” z Warszawy, założona w 1898 roku, która w 1929 roku uruchomiła wydział karoserii. Przed II wojną światową samochody pożarnicze, zwane wówczas „autopogotowiami”, były produkowane również w Zakładach Mechanicznych Ursus SA, spółce Lilpop, Rau i Loewenstein czy „Unii Strażackiej” we Lwowie. Ogółem działało kilkunastu dostawców. Jednostki straży pożarnej dysponujące własnymi warsztatami, często samodzielnie wytwarzały nadwozia pożarnicze na własne potrzeby.
Pierwszym polskim miastem, które zmotoryzowało strażaków był Poznań. Trzy wozy bojowe na niemieckich podwoziach Daimlera weszły do służby w listopadzie 1911 roku. Dwa lata później pierwszy samochód gaśniczy pojawił się w Krakowie, a w 1916 roku w Warszawie.
Z chwilą rozpoczęcia produkcji samochodów w Polsce, zaczęto montować zabudowy pożarnicze na krajowych podwoziach. Na początku głównie Ursusa A i Polskiego Fiata 621 oraz ich wariantów. Cięższe wozy powstawały na podwoziach importowanych.
Pierwszy samochód pożarniczy opracowany po II wojnie powstał w 1948 roku w Państwowych Zakładach Lotniczych w Mielcu na podwoziu angielskiego Bedforda OLBZ. Później produkcję samochodów strażackich rozpoczęła Sanocka Fabryka Wagonów „Sanowag”, której spadkobiercą jest obecny Autosan. W latach 1952-58 powstało tam nieco ponad 2500 wozów gaśniczych na podwoziach ówczesnych Starów. W 1958 roku produkcję pojazdów pożarniczych rozpoczęły Jelczańskie Zakłady Samochodowe. Ponieważ Sanok skupił się na autobusach, praktycznie wszystkie najpopularniejsze wozy strażackie PRL-u pochodziły z Jelcza.
Babka
Obecnie jednym z najczęściej spotykanych wśród najstarszych polskich samochodów pożarniczych jest Jelcz 003 na podwoziu Stara 25, tzw. „babki”. Produkowano go od 1969 do 1975 roku. Był rozwinięciem Jelcza 028 wprowadzonego do produkcji w 1966 roku. Pełne oznaczenie Jelcz 003 GSBAM 2000/8+8 identyfikuje go jako:
G – gaśniczy,
S – specjalny,
B – ze zbiornikiem wody,
A – wyposażony w autopompę (napędzaną od silnika samochodu),
M – wyposażony w motopompę (pompa z napędem własnym).
Liczby oznaczają:
2000 – pojemność zbiornika wody w litrach,
8+8 – wydajność autopompy i motopompy: 800 l/min plus 800 l/min.
Jelcz 003 był zaliczany do średnich samochodów gaśniczych wodno-pianowych. Masa własna wynosiła 5,05 t, całkowita 8,6 t. Nadwozie pożarnicze typu N-762 mieściło czterech strażaków. Dwóch następnych jechało w kabinie kierowcy. W stosunku do poprzednika Jelcz 003 miał zwiększony ze 120 do 200 l zbiornik na środek pianotwórczy. Wprowadzono również ulepszony napęd autopompy z podwójnym łańcuchem Galla. Zmodyfikowano też położenie schowków na sprzęt.
Benzynowy zawsze zapala
Tak jak Jelcz 028, również Jelcz 003 miał podwozie Stara A26P. W porównaniu ze stosowanym wcześniej podwoziem A25P miało kilka zmian. Do ważniejszych należało wprowadzenie nadciśnieniowego wspomagania hamulców oraz przedłużenie ramienia kierowniczego w układzie kierowniczym, co poskutkowało zmniejszeniem promienia skrętu do 8,6 m. Poza tym wciąż był to poczciwy, benzynowy Star ze 105-konnym silnikiem, 5-biegową, niesynchronizowaną skrzynią i napędem tylnej osi.
Jelcz 003 Mógł przekraczać 80 km/h, ale w praktyce rzadko był rozpędzany do takiej prędkości.
Zawieszenie było mało komfortowe, hałas dokuczliwy, a droga hamowania długa. Lecz samochód był uniwersalny i bez większych obaw można było nim pokonywać drogi polne czy leśne. Jeszcze jako Jelcz 028 pozwalał używać autopompy i działka w trakcie jazdy. Ponadto był pierwszym polskim samochodem strażackim ze skuteczną linią szybkiego natarcia. Dzięki niewielkim wymiarom, długość wynosiła tylko 6,7 m, mógł wcisnąć się prawie wszędzie.
Jelonek
W kategorii „najpopularniejsze wozy strażackie PRL-u” poczesne miejsce zajmuje Jelcz 004, wprowadzony do produkcji w grudniu 1974 roku. Ten ciężki samochód gaśniczy wodno-pianowy powstał na podwoziu Jelcza 315 MS z turbodoładowanym silnikiem wysokoprężnym SW 680/105 o mocy 243 KM, produkowanym w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Mielcu na licencji Leylanda. Skrzynia biegów miała 6 przełożeń i była synchronizowana. Nadwozie pożarnicze mieściło m.in. zbiornik wody o pojemności 6000 l i zintegrowany z nim zbiornik środka pianotwórczego o pojemności 600 l, a także autopompę napędzaną wałkiem od przystawki przy skrzyni biegów. Standardową, jelczańską kabinę typu 113 przystosowano do przewozu czterech strażaków. Masa całkowita wynosiła 15,7 t. Jelcz 004 mógł rozpędzać się do 92 km/h.
Pierwotny wariant nosił oznaczenie GBA 6/32 i w 1979 roku został zastąpiony przez zmodernizowanego Jelcza 004M GCBA 6/32 z bardziej wydajnym układem wodno-pianowym. Zrezygnowano również z odmiany z dwoma działkami, w produkcji pozostały samochody z działkiem pojedynczym. Zmiana oznaczenia na GCBA wiązała się z wprowadzeniem w życie nowej Polskiej Normy, wg której klasyfikowano samochody pożarnicze na lekkie, średnie i ciężkie. Jelcz 004 jako pojazd o masie całkowitej powyżej 12 ton klasyfikowany był jako ciężki, stąd litera „C”.
Czteroosobowa kabina nie była zbyt komfortowa. Trudno było szybko wsiąść i wysiąść, niewygodnie w czwórkę wysiedzieć.
W porównaniu z innymi wozami strażackimi dostępnymi w Polsce Jelcz był szybki, a względnie nisko położony środek ciężkości zachęcał, aby nie żałować gazu. Kierownica miała wspomaganie hydrauliczne, co ułatwiało prowadzenie. Od 1982 roku Jelcze 004 budowano na ulepszonym podwoziu Jelcz 325 DS. Moc silnika i układ przeniesienia napędu pozostały te same. Do zakończenie produkcji w 1991 roku powstało około 1900 sztuk Jelczy 004, przezywanych podobnie jak inne ciężarówki tej marki „jelonkami”.
Cola
Od początku lat siedemdziesiątych, równocześnie z Jelczem 004 był projektowany Jelcz 005. Planowano, że będzie korzystał z podwozia nowej rodziny Starów i zastąpi Jelcza 003. Ponieważ uruchomienie produkcji Stara 200 i pokrewnych modeli przeciągało się, Jelcz 005 zaczął schodzić z linii produkcyjnej w 1976 roku. Dopiero wtedy w Starachowicach rozpoczęto wytwarzanie Starów 244 L.
Model 244 był uterenowioną wersją Stara 200 wyposażoną w napęd 4×4. Litera L (względnie P jak „pożarniczy”) oznaczała wydłużone podwozie z rozstawem osi 3900 mm. Ciężarówka miała silnik wysokoprężny S359 o mocy 150 KM i układ przeniesienia napędu podobny do stosowanego w terenowym Starze 266. Skrzynia biegów miała 5 przełożeń, ponadto zastosowano skrzynię rozdzielczą z reduktorem. Napęd przedniej osi był dołączany, tylną wyposażono w blokadę mechanizmu różnicowego.
Za 2-osobową kabiną kierowcy zamontowano nadwozie pożarnicze z miejscem dla 4 strażaków.
Dostęp do wyposażenia zapewniały charakterystyczne rolety po obu stronach. Z ich powodu samochód przezywano „coca-cola” albo „pepsi”.
Zbiornik wody miał pojemność 2500 l, a środka pianotwórczego 250 l. Samochód był wyposażony w autopompę napędzaną od skrzyni biegów oraz pojedyncze działko o wydajności 1600 l/min. Oficjalnie oznakowany był Jelcz 005 GBA 2,5/16.
Podobnie jak Jelcz 004, również 005 przeszedł w 1979 roku modernizację obejmującą zarówno starachowickie podwozie, jak i jelczańską zabudowę. Wprowadzono m.in. elektropneumatyczne sterowanie przystawką odbioru mocy i układ kierowniczy ze wspomaganiem firmy ZF. Zmodernizowano również instalację elektryczną podwozia i zabudowy, a działko Rosenbauer zastąpiono krajowym DWP16 produkowanym w Łodzi. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych Starachowice zaczęły wyposażać podwozia w zmodernizowane, prostsze w produkcji kabiny z tłoczoną osłoną przodu.
Dobry w terenie
Jelcze 005 produkowano do 1999 roku. Specjalnie wyposażone odmiany tych ciężarówek budowano w niewielkiej liczbie na potrzeby Zakładowych Zawodowych Straży Pożarnych PKP. „Kolejowe cole” miały urządzenia do przepompowywania cieczy ropopochodnych, a egzemplarze stacjonujące przy dużych węzłach kolejowych dodatkowo narzędzia hydrauliczne i poduszki pneumatyczne przydatne w akcjach ratowniczych.
W latach 1983-98 produkowano uproszczony wariant Jelcz 008 GBM 2,5/8. Prostszy był przede wszystkim układ wodno-pianowy, zrezygnowano z działka i autopompy w zamian wyposażając samochód w motopompę.
Jelcz 005 miał masę całkowitą 10,6 t i osiągał prędkość maksymalną 82 km/h.
Chwalono jego zdolności terenowe, a najsłabszym elementem konstrukcji okazały się rolety, które z upływem czasu zacinały się i psuły. Chociaż podobnie jak w Jelczu 003 możliwa była komunikacja między przedziałem załogi, a kabiną kierowcy, strażacy preferowali pojedynczą kabinę załogową dla 6-8 osób z osobnym nadwoziem mieszczącym wyłącznie zbiorniki i sprzęt. W ostatnich latach XX wieku takie kabiny stały się w Polsce normą. Mimo to Jelcze 005 oraz 008 pełniły służbę jeszcze w XXI wieku, tak samo zresztą jak Jelcze 004. Najpopularniejsze wozy strażackie PRL-u pracowały długo po zakończeniu ich produkcji oraz zamknięciu zakładów, w których powstały.
Na filmie i w realu
Dawne, polskie samochody pożarnicze zyskują z wolna status legendy. Szczególnie, że można je oglądać w akcji w starych, kultowych dziś filmach i serialach. Wypatrujcie ich na ekranie, a na początku maja również przed remizami strażackimi!
Tekst i zdjęcia: Michał Kij