W lipcu wróciły kontrole na granicy Polski z Niemcami i Litwą. Mamy powrót do przeszłości. Strefa Schengen bardzo ułatwiała przepływ towarów i usług na terenie całej Unii. Skończyły się kolejki na granicach i długie godziny czekania, które były jeszcze na początku tego wieku udręką dla podróżnych i przewoźników.
Dla branży transportowej to kolejny test odporności na biurokratyczne turbulencje i logistyczne zatory. W dobie piętrzących się problemów, spowolnienia gospodarczego, skromnej liczby frachtów i niskich marż, mamy do czynienia z kolejnymi trudnościami, które mogą jeszcze pogorszyć już niełatwą sytuację.
Kontrole zaczęły się 7 lipca na 52 przejściach z Niemcami i 13 z Litwą. Oficjalnie mają charakter wyrywkowy, ale w praktyce – jak relacjonują kierowcy – zatrzymywany jest niemal każdy pojazd. Efekt? Wydłużony czas odpraw, kolejki, niepewność i narastająca frustracja. Dla firm transportowych to realne straty: opóźnienia w dostawach, ryzyko utraty kontraktów i wzrost kosztów operacyjnych.
Rząd: bezpieczeństwo przede wszystkim
Czy można było tego uniknąć? Rząd tłumaczy decyzję koniecznością ochrony granic wobec rosnącej presji migracyjnej oraz symetryczną odpowiedzią na działania Niemiec, które od 2023 roku prowadzą własne kontrole, co też już odczuwamy od dłuższego czasu, stojąc w kolejkach przed wjazdem do naszego zachodniego sąsiada. Służby mają minimalizować uciążliwości dla obywateli i przedsiębiorców, a działania mają być selektywne i tymczasowe – na razie do 5 sierpnia, ale z możliwością przedłużenia. A to powoduje, że niepokój w branży rośnie.
Celem rządu jest ograniczenie niekontrolowanego przepływu migrantów, a nie blokowanie legalnego ruchu towarowego. W praktyce jednak nawet wyrywkowe kontrole oznaczają zwężenie pasów na autostradach i nieprzewidywalność czasu przejazdu. Selektywne kontrole podniosą koszty transportu, jak twierdzi TLP – o kilka procent. Największym problemem są jednak wielokilometrowe kolejki, szczególnie w godzinach szczytu i w okresie wakacyjnych zakazów ruchu dla ciężarówek. Przewoźnicy obawiają się, że przy słabej organizacji granic mogą stracić kontrakty i wiarygodność w oczach zagranicznych klientów. W efekcie firmy muszą działać w warunkach niepewności, a każdy dzień przestoju to realna strata dla tysięcy przedsiębiorstw.
Branża transportowa: „Kontrole na granicy to cios w konkurencyjność”
W tej sytuacji przewoźnicy domagają się jasnych zasad, dialogu i wsparcia w razie przedłużenia utrudnień. Bez tego polska branża transportowa, dotychczasowy europejski lider, może paść ofiarą politycznych decyzji i biurokratycznych barier.
Czy polski transport to wytrzyma? Na przestrzeni ostatnich 30 lat był już wielokrotnie narażony na różne kłopoty i musiał stawić czoła wielu wyzwaniom. Mimo to cały czas branża transportowa się rozwijała i rosła w siłę. Trzeba mieć nadzieję, że stan rzeczywiście będzie przejściowy i krótkotrwały i uda się wypracować takie rozwiązania, które z jednej strony zapewnią nam bezpieczeństwo, a z drugiej nie będą obciążać przedsiębiorców. Rosnące koszty branży TSL to realny przyczynek do inflacji, która uderza w całe społeczeństwo. Takie wycieczki do przeszłości, choć nostalgiczne, dobrze, gdy trwają tylko chwilę.