Polska szansa to mrzonka czy realna sprawa? Mamy za sobą prawie pół roku napięć związanych z nakładaniem ceł przez USA. Dziś światowy handel w miarę się ustabilizował. Najbardziej niepokojący etap wojny celnej zakończyły dwustronne umowy Stanów Zjednoczonych z Unią Europejską, Chinami, Japonią i Wietnamem. Cła nie zniknęły, ale pojawiły się inne, nowe reguły gry. Fulfilio podkreśla, że Polska, dzięki logistyce, lokalizacji i skali, powinna przejść do ofensywy w tej globalnej grze handlowej.
– Za nami niemal sześć miesięcy dużej niepewności, które mocno odbiły się na globalnym biznesie. Luty przyniósł lawinę nowych ceł i zapowiedzi, które dosłownie z dnia na dzień zmieniły reguły gry. Przedsiębiorcy, od międzynarodowych korporacji po mniejsze sklepy internetowe, musieli wstrzymywać inwestycje, rewidować strategie i błyskawicznie dostosowywać łańcuchy dostaw. Takie otoczenie kosztuje finansowo i operacyjnie. Dlatego zawarcie serii porozumień dwustronnych USA z najważniejszymi partnerami handlowymi to bardzo ważny etap. Choć ustalenie 15-procentowych ceł na znaczną część europejskiego eksportu trudno uznać za sukces UE, to z pewnością alternatywą był scenariusz znacznie bardziej dotkliwy. Z punktu widzenia biznesu konsekwencje tych zmian są złożone. Z jednej strony większa przewidywalność warunków handlu pozwala firmom planować i stabilizować operacje, szczególnie te o charakterze cross-border. Jednak z drugiej, wzrost ceł na wielu kierunkach handlowych, podnosi koszty i wymusza reorganizację globalnych łańcuchów dostaw – mówi Arkadiusz Filipowski, prezes Fulfilio.
Polska szansa tkwi w położeniu
Wyższe taryfy celne i zmienność regulacyjna sprawiły, że bezpośredni model dropshippingu z Azji do USA stał się coraz mniej opłacalny. W odpowiedzi firmy e-commerce zaczęły reorganizować swoje łańcuchy dostaw skracając dystans między magazynem a klientem końcowym. Polska, dzięki położeniu w centrum Europy i dostępowi do rynku unijnego, staje się coraz częściej wybieranym punktem wejścia dla azjatyckich producentów oraz operacyjną bazą dla globalnych marek.
Arkadiusz Filipowski zauważa, że firmy szukają dziś nie tylko oszczędności, ale przede wszystkim stabilności i kontroli. Nowe porozumienia oznaczają więcej ograniczeń i kosztów. Nic dziwnego, że biznes przenosi się bliżej klienta. Zamiast wysyłać pojedyncze paczki z Chin do USA, firmy wolą konsolidować dostawy w Europie. I to właśnie tutaj pojawia się szansa dla Polski. Rozwinięta infrastruktura magazynowa, doświadczone firmy fulfillmentowe i konkurencyjne koszty sprawiają, że jesteśmy naturalnym kandydatem do roli regionalnego hubu logistycznego. Jak mówi, w Fulfilio widać coraz więcej zapytań od partnerów zagranicznych, którzy chcą budować swoje centra logistyczne właśnie w Polsce. Dla nich liczy się szybkość, jakość obsługi i możliwość dynamicznego skalowania operacji.
Zyskują na tym nie tylko operatorzy logistyczni To plus także dla rynku magazynowego, firm kurierskich i konsumentów, którzy mogą liczyć na szybszą i tańszą dostawę towarów.
Polska szansa, a co z lokalnymi e-sklepami?
Większa obecność globalnych marek i marketplace’ów w Polsce to również presja konkurencyjna dla lokalnych sprzedawców. Napływ tanich towarów magazynowanych lokalnie może oznaczać obniżki cen i wzrost oczekiwań konsumenckich.
Arkadiusz Filipowski ostrzega, że dla mniejszych graczy to ostatni sygnał, że trzeba inwestować w jakość, technologię, logistykę. Standardy się podnoszą, a rynek e-commerce w Polsce stanie się znacznie bardziej wymagający. Firmy, które nie będą w stanie konkurować ceną, będą musiały wyróżnić się szybkością dostaw, jakością obsługi i unikatowym produktem.
Obecna faza wojny celnej to prawdopodobnie nie ostatnie słowo Waszyngtonu. Zmienność i niestabilność pozostaną elementem krajobrazu globalnego handlu. Firmy, które potrafią działać z wyprzedzeniem i szybko dostosowywać się do nowych warunków, będą wygrywać.
Warunki wciąż dyktuje Ameryka
Nowa wojna celna rozpoczęła się w lutym 2025 roku. To wtedy prezydent Donald Trump ogłosił ofensywę gospodarczą wymierzoną w największych partnerów handlowych Stanów Zjednoczonych. W ciągu kilku tygodni wprowadzono szeroko zakrojone cła sięgające nawet kilkaset procent. Objęły m.in. elektronikę użytkową, odzież, komponenty przemysłowe, żywność przetworzoną oraz dobra luksusowe. Cel był jasny: przeforsować nowe, korzystniejsze dla USA warunki współpracy handlowej i zmusić partnerów do ustępstw. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Kolejne kraje przystępowały do negocjacji, jednak potrzeba było kilku miesięcy, żeby wypracować porozumienia dwustronne USA z najważniejszymi partnerami takimi jak UE, Chiny, Japonia i Wietnam.
W przypadku Unii Europejskiej wprowadzono 15-procentowe cła na znaczną część europejskiego eksportu. Były to m.in. produkty rolne, sprzęt AGD, kosmetyki, także na samochody. W zamian gwarantowano utrzymanie otwartego rynku dla amerykańskich firm i rezygnację z wyższych, zapowiadanych wcześniej taryf sięgających 50%. Sytuacja między USA a Chinami jest cały czas otwarta. To dlatego, że ostatnie porozumienie jest terminowe (obowiązuje od maja do sierpnia br.). Zgodnie z nim Stany Zjednoczone obniżyły cła na chińskie towary do 30% ze 145% na 90 dni. Chiny natomiast zmniejszyły swoje opłaty na towary amerykańskie do 10% ze 125%. Dla globalnego biznesu oznacza to zakończenie najtrudniejszej fazy konfliktu i możliwość przejścia z trybu kryzysowego do adaptacyjnego.
Fulfilio to polski dostawca usług logistycznych. Specjalizuje się w obsłudze sektora e-commerce. Obsługuje zarówno polskie sklepy internetowe jak i globalne firmy z Europy czy Azji. Rocznie realizuje ok. 10 mln przesyłek, które trafiają do klientów w ponad 60 krajach.