Europejska motoryzacja zaczyna już odczuwać chińskich ograniczeń eksportu metali ziem rzadkich i magnesów. Mówimy o kluczowych składnikach produkcji pojazdów spalinowych i elektrycznych. Już teraz linie produkcyjne stają, a magazyny pustoszeją. Co będzie dalej?
Od kwietnia do chińskich władz wpłynęły setki wniosków o wydanie licencji eksportowych. Zatwierdzono jednak zaledwie około jednej czwartej z nich. Proces przyznawania zezwoleń jest nieprzejrzysty. Różni się w zależności od prowincji, a niektóre firmy muszą ujawniać wrażliwe informacje dotyczące własności intelektualnej. Dla europejskich producentów oznacza to nie tylko niepewność, ale i realne straty.
Europejska motoryzacja zmuszona do przestoju
– W momencie, gdy globalne łańcuchy dostaw są tak ściśle powiązane, działania jednej strony natychmiast odbijają się na drugiej. Obecne ograniczenia eksportowe z Chin już teraz zmuszają europejskich producentów części do wstrzymywania produkcji – komentuje Benjamin Krieger, Sekretarz Generalny CLEPA (Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych).
CLEPA nie jest odosobniona w swoich obawach. Reakcje firm z branży motoryzacyjnej są zbliżone. BMW potwierdziło, że zakłócenia dotknęły część jego sieci dostawców, choć same zakłady pracują jeszcze normalnie. Mercedes-Benz rozważa budowanie „buforów bezpieczeństwa” – czyli większych zapasów – we współpracy z kluczowymi dostawcami. ZF Friedrichshafen jak dotąd uzyskało większość potrzebnych licencji eksportowych. Ostrzega jednak, że sytuacja może rozwinąć się podobnie jak niedobór półprzewodników w czasie pandemii.
Eksperci podkreślają, że kontrola eksportu tzw. dóbr podwójnego zastosowania nie jest niczym nowym. Zwykle jednak towarzyszy jej przejrzysta analiza ryzyka i czas na dostosowanie się. Tym razem wszystko dzieje się z dnia na dzień – bez ostrzeżenia i bez jasnych zasad.
Nie chodzi tylko o materiały, ale o cały ekosystem. Magnesy trwałe są sercem nowoczesnych silników. To one odpowiadają za wydajność, zasięg i niezawodność aut elektrycznych. Bez nich nowoczesna motoryzacja… po prostu nie pojedzie.
Branża motoryzacyjna apeluje o pilny dialog między UE a Chinami, który pozwoli przywrócić przejrzystość i przewidywalność w procedurach licencyjnych. Brak wspólnych działań zagraża nie tylko łańcuchom dostaw, ale i tysiącom miejsc pracy w Unii Europejskiej.
Reakcje Zachodu
Unijny komisarz ds. przemysłu Stéphane Séjourné podkreśla, że UE musi zmniejszyć zależność od Chin. Zidentyfikowano już 13 projektów poza granicami Wspólnoty, które mają zwiększyć dostęp do kluczowych surowców. Jednocześnie trwają rozmowy z chińskimi władzami w sprawie złagodzenia restrykcji. Temat zyskał również nowy wymiar w amerykańsko-chińskim konflikcie handlowym. Donald Trump oskarża Pekin o złamanie porozumienia ws. taryf i używanie ziem rzadkich jako narzędzia politycznego nacisku. Spotkanie Trump–Xi Jinping zaplanowane na ten tydzień ma m.in. dotyczyć właśnie tej kwestii.
Eksperci są zgodni – nie istnieje szybka alternatywa dla chińskich dostaw. Choć BMW i General Motors rozwijają technologie silników elektrycznych z ograniczoną lub zerową zawartością metali ziem rzadkich, produkcja tych rozwiązań jest jeszcze zbyt kosztowna i małoskalowa. Jak powiedział Andreas Kroll, dyrektor zarządzający firmy Noble Elements:
„Nie mamy alternatywy na najbliższe trzy lata – trzeba się dogadać z Chinami. One kontrolują 99,8% podaży ciężkich metali ziem rzadkich.”
Nie tylko europejska motoryzacja ma nad czym myśleć
Jak wskazuje Tomasz Bęben, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM) obecny kryzys związany z chińskimi ograniczeniami eksportu ziem rzadkich to coś więcej niż problem logistyczny. To sygnał ostrzegawczy dla europejskiej polityki przemysłowej.
Jak mówi, UE przez lata skupiała się na transformacji klimatycznej, ignorując własną zależność surowcową. Dziś płacimy cenę za brak długofalowej strategii w tym obszarze. Europa musi iść dalej niż tylko dywersyfikacja dostaw. Potrzebna jest głębsza zmiana strukturalna: rozwój recyklingu, przetwarzania surowców w UE oraz partnerstwa z krajami surowcowymi. To moment, w którym zielona transformacja powinna spotkać się z przemysłowym realizmem. Inaczej zamiast niezależności – zafundujemy sobie nowe uzależnienia.