Budowa instalacji LNG może dziś wydawać się słabym pomysłem biznesowym. W Europie słychać krytyczne głosy o kiepskiej rentowności infrastruktury LNG. Sęk w tym, że trudno mierzyć potencjał LNG jedną miarą. Ryzyko niewykorzystania europejskich zdolności importowych istnieje, ale nie oznacza, że inwestycje w skroplony gaz ziemny są bez sensu. Z najnowszą prognozą Instytutu Ekonomiki Energetycznej i Analizy Finansowej (IEEFA) polemizuje ekspert z Grupy DUON.
IEEFA oszacował, że import skroplonego gazu ziemnego do Europy zmierza w kierunku 11-procentowego spadku w 2024 r. Do końca dekady spadek ten powinien przyspieszyć do 37%. Budowane terminale importowe i powiązana z nimi infrastruktura prawdopodobnie więc będą niewykorzystane. IEEFA prognozuje, że do 2030 r. europejskie zdolności importowe LNG wzrosną o 21% (do 414 mld m3). To oznacza, że może pozostać ponad 300 mld m3 niewykorzystanej zdolności.
Chodzi o wentyl bezpieczeństwa
— W Europie w pełni wykorzystywane są możliwości może trzech terminali (z czego jeden to ten w Świnoujściu). Potencjał reszty jest wykorzystywany w 50–60%, ale to nic złego! Prognozy IEEFA są trafione, natomiast fakt, że będzie dużo niewykorzystanych mocy niekoniecznie trzeba interpretować jako coś negatywnego – komentuje Kamil Kapusta, starszy specjalista ds. marketingu w Grupie DUON.
Kamil Kapusta mówi, że te wolne moce oznaczają, że w przypadku problemów z jakimś źródłem, np. gazociągiem, dostawy można spokojnie i bezpiecznie zwiększyć dzięki któremuś z europejskich terminali. Europa staje się odporniejsza na nieprzewidziane sytuacje. Terminale LNG pozwalają na dywersyfikację źródeł energii, a ich rozwój jest raczej dowodem zapobiegliwości niż marnotrawstwa.
Budowa instalacji LNG – sens z perspektywy kraju
Dywersyfikacja źródeł ma znaczenie nie tylko na poziomie ogólnoeuropejskim, ale też krajowym. W Polsce dobitnie odczuliśmy to, gdy wygasł kontrakt jamalski, a po inwazji Rosji na Ukrainę bezpieczna współpraca z Moskwą okazała się już niemożliwa. Lukę po surowcu z gazociągu Jamał-Europa wypełniło właśnie LNG. Dzisiaj mamy co prawda mocne oparcie w Baltic Pipe (jak podaje Cire.pl w ciągu 3 kwartałów 2024 r. przesłano nim do Polski ok. 4,83 mld m3 surowca). Jednak zaraz na drugim miejscu plasuje się terminal w Świnoujściu.
Kamil Kapusta zwraca uwagę na jeszcze inną rzecz. Terminal może pracować pełną parą, bo wrzesień znów pokazał, że nie wolno zawieszać się na jednym źródle dostaw. Przez postój techniczny w Norwegii do Baltic Pipe zatłoczono tylko 9% całości miesięcznych dostaw dla Polski. Ciężar gazowych dostaw wzięło więc na siebie Świnoujście. Polska jednak nie spoczywa na laurach. Jest jednym z nielicznych krajów, które tak intensywnie wykorzystują infrastrukturę LNG, a co więcej ciągle ją rozbudowują. Za 4 lata ma ruszyć pierwszy polski FSRU w Zatoce Gdańskiej. Stawką jest wspomniane bezpieczeństwo energetyczne kraju, ale też wsparcie transformacji energetycznej. Realnie zagrażającą nam lukę węglową jesteśmy w stanie efektywnie wypełnić dużo mniej emisyjnym gazem ziemnym. Póki nie możemy oprzeć krajowego miksu na atomie czy zielonym wodorze, a rynek biometanu niestety ciągle raczkuje, gaz ziemny jest niezbędnym pomostem między energetyką węglową a zieloną.
Z perspektywy klientów biznesowych
Dla pojedynczego klienta biznesowego LNG to też gwarant niezależności i ciągłości pracy zakładu. Dzierżawa stacji LNG jest dobrym rozwiązaniem np. gdy firma leży z dala od gazociągu, a operator odmawia wydania warunków przyłączenia do sieci dystrybucji gazu. Przydaje się też gdy budowa przyłącza niepokojąco się opóźnia. Albo gdy firma potrzebuje dodatkowego źródła mocy lub rezerwy mocy w okresach szczytowych.
Kamil Kapusta wyraża przekonanie, że rynek LNG w kontekście klienta końcowego nadal będzie się rozwijał. W świetle dekarbonizacji, wymogów ESG i nierzadko długich okresów oczekiwania na przyłączenie do sieci LNG będzie pomostem w procesie odchodzenia od węgla. Ekspert zwraca uwagę, że dla klienta przemysłowego, który nie może przyłączyć się do sieci, a chce szybko czerpać finansowe zyski z przejścia na mniej emisyjne paliwo, inwestycja w LNG ma największy sens teraz, nie za kilka lat. W dodatku, jeśli zacznie teraz produkować energię z LNG, to w momencie wybudowania gazociągu w pobliżu jego zakładu będzie już miał gotową infrastrukturę, aby się do niego podłączyć. To spora oszczędność.
Budowa instalacji LNG w zielonej wersji – bioLNG
Na początku września, do stacji E-LOGIS w Rzepinie, Grupa DUON dostarczyła bioLNG. Gaz posłużył do pierwszego w Polsce tankowania pojazdu ciężarowego tą ekologiczną alternatywą dla oleju napędowego.
Polska stacja to jednak nie wyjątek. Wszystkie stacje LNG na terenie całej UE są przystosowane do bioLNG. Żeby przejść na to odnawialne źródło energii nie trzeba ani modyfikować sprzętu, ani ponosić dodatkowych kosztów nowych inwestycji. Gaz bioLNG ma te same właściwości co LNG. Z tą różnicą, że jest w pełni ekologiczne, bo powstaje w procesie skraplania biogazu. Nawet więc, jeśli gaz ziemny traktujemy w UE jako paliwo przejściowe, to trzeba pamiętać, że sama infrastruktura gazowa będzie miała dużo większą żywotność. Dostanie nowe życie wraz z OZE takimi jak bioLNG czy biometan.